piątek, 1 lutego 2013

Rozdział I


Śledzę kalendarz imprez w Pucharze Świata w skokach narciarskich, by wiedzieć, gdzie jesteś, co się z tobą dzieje. Sprawdzam wyniki i cieszę się jak dziecko, gdy widzę twoje nazwisko przy jednym z najlepszych rezultatów. Wiem, kiedy masz wystarczająco dużo czasu, by wpaść na dzień lub dwa do domu, do Baerum. Tak będzie teraz, pewnie niedługo Truls napisze mi wiadomość, że jesteś tutaj, tak blisko, że mogę przyjść, spróbować wszystko wyjaśnić. Po podwójnej wygranej w Wiśle i Zakopanem zdecydowałeś się nie lecieć do Sapporo, chcesz w spokoju potrenować w Norwegii. Ale nie wracasz do Lillehammer, tym razem chcesz skakać na innej skoczni, na Holmenkollbakken. W Oslo. Tak blisko Baerum, tak blisko mnie.
Czekam na ciebie, na jakikolwiek ruch z twojej strony, ale ty milczysz, mimo że od lat nie zmieniłam numeru telefonu. Nie próbujesz się ze mną skontaktować, a ja tęsknię, z każdym dniem coraz bardziej za tobą tęsknię.
Milczysz. Truls napisał mi, że jesteś w domu, robisz sobie trzy dni przerwy od treningów, skoczysz tylko kilka razy na Holmenkollbakken, ale to bardziej z nudów, potem masz jechać do Predazzo, trenować przed mistrzostwami. Trzy dni. Będziesz tuż obok przez siedemdziesiąt dwie godziny, potem znikniesz, jak zwykle, bez słowa, a ja stracę kolejną szansę na odzyskanie mojego najlepszego przyjaciela.
Boję się. Boję się, bo wiem, że tego razu mogę już nie przetrwać. Bo tym razem rany mogą stać się głębsze, niż zwykle, bo linie mogą przeciąć stare blizny, nie nałożyć się na nie. Bo tym razem mogę wreszcie się zabić.

- Przyjdziesz? - pyta Truls półgłosem. Zaciskam palce na telefonie, milcząc przez chwilę. Widzę oczami wyobraźni twojego brata, zerkającego niepewnie na drzwi do twojego pokoju, siedzisz pewnie tam sam, targając swoje jasne, długie włosy, wpatrując się w ekran laptopa. Wiem, że nie rozmawiasz z Terje, masz do niego żal o to, co zrobił, jak skrzywdził nas oboje.
- Nie umiem, Truls - odpowiadam. - Co niby miałabym mu powiedzieć? - pytam. Milczy przez chwilę, słyszę twój głos gdzieś w tle, chyba pytasz, z kim rozmawia twój młodszy brat.
- Prawdę, Ingrid - mówi cicho, ale dobitnie. Kończy połączenie. Mam ogromną ochotę iść do waszego domu, zobaczyć cię, wywołać uśmiech na twojej twarzy, spojrzeć w błyszczące, ciemnoszare, norweskie oczy. Impulsywnie narzucam na siebie kurtkę, wciągam szybko adidasy na nogi i wybiegam z domu. Doskonale znam drogę do ciebie, kroczyłam nią tysiące razy, najpierw do ciebie, potem do Terje, ostatnimi czasy na spotkanie z Trulsem. Ignoruję mijanych ludzi, nie obchodzą mnie, nie oni. Liczysz się ty, z każdym krokiem coraz bliżej.
Dzwonię do drzwi i dopiero teraz ogarnia mnie niepewność i strach. Co mam ci powiedzieć? Jak zmusić do wysłuchania? Odrzucisz mnie, ignorowałeś mnie przez tyle lat, siedem długich lat, dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
Otwierasz mi drzwi, a twoje wargi natychmiast rozchylają się w niemym zaskoczeniu. Nie spodziewałeś się, że przyjdę, że w ogóle będę wiedzieć, że jesteś w Baerum. Ale cofasz się o krok, wpuszczając mnie do środka, i po chwili zamykasz za mną drzwi. Stoję bezradnie tuż obok ciebie, nagle boję się zdjąć kurtkę, bo przecież mam na sobie tylko bluzkę z krótkim rękawem, a przedramiona pokryte bliznami i świeżymi ranami.
- Kiedyś byliśmy sobie bliscy, pamiętasz? - szepczę nagle. W milczeniu kiwasz głową i wyciągasz dłonie po moją kurtkę. Zdejmuję ją w końcu, drżę ze strachu. Wpatrujesz się w moje przedramiona, ale w twoim wzroku nie ma obrzydzenia, którego się spodziewałam. Jest strach, jest ból, ale nie ma śladu obrzydzenia czy złości.
- Chodź do mojego pokoju - proponujesz, a ja oddycham z ulgą, choć na chwilę. Porozmawiamy.
Dajesz nam szansę. Przedłużasz moje życie.

Siadasz na kanapie w swoim pokoju i patrzysz na mnie wyczekująco. Zza zamkniętych drzwi dochodzą dźwięki rozmowy Terje i Trulsa. Spuszczam wzrok, przygryzając wargi.
- Wyjaśnisz mi, dlaczego? - pytasz. Ze smutkiem, w twoim głosie jest smutek. Wstajesz, podchodzisz do mnie i chwytasz mnie za nadgarstki. - Dlaczego się kaleczysz, Ingrid?
- Chcę... chcę swoją niewinność z powrotem, Tom - szepczę, jakby bez związku z twoim pytaniem. - Chcę cofnąć czas. Chcę wrócić do tego, co było przed Terje. Zanim wyjechałeś. Zanim mnie zranił. On mnie skrzywdził, Tom... wykorzystał mnie, a potem powiedział mi prosto w oczy, że chciał tylko zranić ciebie. Ja... żałuję, że z nim spałam. To mnie zniszczyło, on mnie zniszczył.
- Ja też cię zniszczyłem - mówisz drżącym głosem. - Powinienem był zostać przy tobie, wspierać cię. Milczałem, przez siedem lat. Schudłaś - zauważasz nagle. Kiwam głową. Nie chcę ci mówić, że potrafię nie jeść praktycznie nic przez kilka dni. Nie chcę cię bardziej ranić.
- Tęskniłam za tobą, Tom.
Uśmiechasz się delikatnie, masz taki ładny, ciepły uśmiech.
- Ja za tobą też tęskniłem, Ingrid, siostrzyczko - odpowiadasz. Atmosfera między nami rozluźnia się nieco, ja też zaczynam się uśmiechać. - Mam ochotę przyłożyć mojemu braciszkowi - stwierdzasz nagle.
- Nie musisz - mówię. - Truls już cię w tym wyręczył.
Pochmurniejesz nagle, odsuwasz się o krok, puszczając moje ręce. Brakuje mi twojego dotyku, ciepła twoich palców wokół moich nadgarstków.
- Truls? - powtarzasz cicho. - Kolejny z braci Hilde, którego zaliczysz? A może już zaliczyłaś, co, Ingrid?
Dlaczego to mówisz, dlaczego znowu mnie tak ranisz, Tom? Dlaczego? Dlaczego?
- Pomógł mi - odpowiadam. - Uratował mnie.
- Jak książę na pieprzonym koniu - prychasz. - Zawsze lubiłaś bajki, Ingrid.
To ty miałeś być moim księciem, Tom, nie twój brat, dlaczego więc zmieniasz się w potwora, w złego smoka, dlaczego mnie ranisz?
- To mój przyjaciel - szepczę, opierając się plecami o drzwi. Brakuje mi sił, brakuje mi tchu, znowu ogarnia mnie strach, a skóra zaczyna swędzieć, jakby błagała o ostrze i krew. Instynktownie przeciągam paznokciami po przedramionach, otwierając kilka z zaschłych ran.
- Też byłem twoim przyjacielem - stwierdzasz zimno. - Terje też. Lubisz naszą rodzinę? Coś mamy w sobie, do czego cię ciągnie?
Czuję pieczenie oczu zwiastujące łzy. Zaciskam powieki, osuwając się na podłogę.
- Przestań, Tom - proszę szeptem. Kucasz przede mną, jakby nagle ogarnęło cię poczucie winy. Niepewnie dotykasz palcami moich splecionych dłoni. Jakby ten dotyk miał mi pomóc. Krew delikatnie sączy się z otwartych na nowo ran, którym nie dałam szansy na zagojenie. Patrzysz z uporem na moje przedramiona, jakbyś oczekiwał, że nowe cięcia powstaną same, że to tak naprawdę nie ja się kaleczę, że nie jestem aż tak zniszczona.
- Ingrid... - szepczesz, bo nie wiesz, co innego możesz powiedzieć. Zabieram dłonie, chcąc uniknąć twojego dotyku. Nadal kucasz tuż przede mną. Jakbyś nie wiedział, co zrobić, co powiedzieć.
- Niepotrzebnie przychodziłam - stwierdzam. Wstajesz, odsuwasz się, powoli kiwasz głową.
- Może niepotrzebnie - mówisz cicho. - Może niepotrzebnie w ogóle się poznaliśmy.
Ranisz mnie, znowu, świadomie, z premedytacją, bo przecież nie możesz żałować wspólnie spędzonych dziecinnych lat. Może łatwiej byłoby wręczyć ci nóż i odsłonić skórę, skoro i tak do tego dojdzie? Skoro i tak zadam sobie nowe rany po twoich słowach, może powinniśmy skrócić ten proces, może tym razem to ty okaleczysz mnie?
- Ja nie żałuję - szepczę, podnosząc się i stając przed tobą. Jesteś wysoki, szczupły, a twoją twarz okalają jasne włosy. Twoje oczy nie błyszczą tak, jak zwykle, przygasły, jakby przygasał też twój wewnętrzny ogień, twoja wola walki. Szkoda, że mój ogień zgasł już dawno, może powalczyłabym za nas oboje.
- Tęsknię za przeszłością, Ingrid - przyznajesz nagle, jakby nieco nieśmiało. - Ale to tyle. Zmieniłaś się.
Życie mnie zmieniło, Tom, ty mnie zmieniłeś, Terje mnie zmienił. Nie miałam na to wpływu.
Odwracam się i w milczeniu wychodzę, czując swędzenie skóry na przedramionach, od rozdrapanych ran i sączącej się krwi. Zamykam za sobą drzwi, odcinając się od ciebie, od zagadkowego wzroku, w którym jest jednocześnie ból, złość i tęsknota, od słów, które ranią i dotyku, za którym tęskniłam.
W korytarzu stoi Truls, jakby na mnie czekał. Przygląda mi się z uwaga, zerka na moje przedramiona, ale nie komentuje.
- I co? - pyta krótko. Wzruszam ramionami.
- To nie ma sensu, Truls - odpowiadam. Nie mam ochoty mu wszystkiego tłumaczyć, to jeszcze za bardzo boli, a ja miałam w życiu już dość bólu. Twój brat chce jeszcze coś powiedzieć, ale ignoruję go, wciągam szybko buty na stopy i wybiegam z waszego domu, chwytając w locie kurtkę.
Na dworze jest zimno, ramiona pokrywają mi się gęsią skórką, ale nie przejmuję się tym. Idę w dobrze znane nam obojgu miejsce, na te przeklęte, ukochane huśtawki. To miejsce budzi tysiące wspomnień, tych bolesnych i tych szczęśliwych. Siadam na jednej z huśtawek, tej samej, na której przesiadywałam jako dziecko. To się wydaje niemal nierealne, że po tylu latach, po tym wszystkim, co się wydarzyło, to miejsce, mały plac zabaw, jest dokładnie taki sam, jak dawniej. Drżę pod kurtką, pod cienką warstwą ubrań, bardziej z bólu niż z zimna. Chciałabym, żebyś nagle się tu zjawił, ale jednocześnie modlę się, by nigdy więcej cię już nie zobaczyć.
Każdy upadek, stłuczone lustro, talerz, który wyślizgnął się z rąk i rozbił na podłodze, uderzenie w membranę bębna, to wszystko powoduje dźwięk. Głośny, natarczywy, często nieprzyjemny. Ale kiedy pęka serce, krzyczy tylko twoje wnętrze. I nikt tego nie słyszy, tylko ty sam, a ten wewnętrzny krzyk jest tak głośny, że oddałbyś wszystko za ciszę. I starasz się to zagłuszyć, adrenaliną, fizycznym bólem, na milion różnych sposobów, bo tak bardzo marzysz o tej ciszy.
Huśtawki skrzypią cicho. Stoję naprzeciwko tej, na której zawsze siadałeś ty, popycham ją gwałtownie, wykonuje taniec w powietrzu, na moment zawisa, lekko przekręcona. Nie wiem, czemu zaczyna przypominać mi sznur z zawiązaną na nim pętlą.
- Wybiegłaś tak nagle - słyszę lekko ironiczny głos za plecami. Odwracam się gwałtownie, by spojrzeć w chłodne, szare oczy Terje. Uśmiecha się delikatnie, ale w tym jego uśmiechu nie ma tego ciepła, które zawsze widziałam u ciebie. Jest zimna kalkulacja i jakieś zagadkowe dla mnie zło.
- Nie twoja sprawa - mówię cicho, odwracając wzrok. Nie chcę patrzeć na twojego brata, nie chcę musieć oglądać jego rozbawionej twarzy, słyszeć głosu, który tak mnie kiedyś zranił.
Przecież był czas, kiedy kochałam Terje Hilde.
- Tom był niemiły dla małej, biednej Ingrid? - pyta sarkastycznie. Zaciskam dłonie w pięści, wpatrując się w kiwającą się miarowo huśtawkę. - Tom powiedział prawdę? A może Truls też się wreszcie na tobie poznał, co? Myślisz, że nigdy nie widziałem tych twoich blizn na rękach? Jesteś idiotką. Brzydzę się tobą. Szukasz uwagi, współczucia, ale wszyscy znają cię na tyle dobrze, by cię ignorować, Ingrid, Tom też się na tobie poznał. Niedługo wszyscy będą wiedzieć, jaka jest Ingrid Aas, wszyscy.
Drżę coraz mocniej, boję się spojrzeć na twojego brata, boję się pokazać mu, że mam w oczach łzy. Słyszę oddalające się kroki, Terje odchodzi, dumny z tego, co właśnie powiedział.
Chciałabym, żebyś tu teraz przyszedł. Nic nie mówił. Tylko mnie przytulił, w ciszy, jak za dawnych, dobrych lat. Ale nikt nie nadchodzi, nikt się nie zbliża, nikt mi nie pomoże. Ty na pewno mi nie pomożesz Tom. Przecież zmieniłam się na tyle, że już mnie nie poznajesz. Już nie poznaję samej siebie.


~*~
Także tego.
Przeraża mnie to momentami.

9 komentarzy:

  1. Jestem zachwycona i oczarowana :) Już nie raz ci pisałam że kocham twoje opowiadania , ale mogę napisać jeszcze raz one są Genialne.Skąd ty p=Bierzesz te pomysły ?Cudo .Hilde zachował się jak zwykły szczeniak w tej sytuacji . Nie widząc jak bardzo rani . Informuj jeśli możesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie nooo... jak tajemniczo :D gdybym nie interesowała się skokami i "nie znała" Hilde to już na pewno bym go nie polubiła... Czasami tak robię, że utożsamiam osoby z opowiadań z rzeczywistością :) Błędne koło, ale cóż...
    Życzę weny twórczej i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ohhhh oczarowałaś mnie tym rozdziałem. Jest piękny.
    Na pewno pomyślałam bym że Hilde gra w tym opowiadaniu kogoś złego, jednak znam go bo interesuję się skokami i wiem ze nie może tak być. Dziewczyna musiała go jednak bardzo mocno zranić. Jednak nie usprawiedliwia to jego zachowanie, przecież chciał wyjaśnić to wszystko, on nie zrozumiał. Nie widzi jak bardzo ją rani, być może nie dopuszcza do siebie myśli że to przez niego sie okaleczała, przez te 7 lat gdy się nie odzywał.
    jestem pod wrażeniem Twojego rozdziału, piszesz z ogromnym wyczuciem, na prawdę świetnie!
    Pozostaje czekać na kolejne.
    pozdrawiam,
    Metka.

    ps. gdy by nie było problemem mogła byś mnie informować na tt?
    @meeeetka

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też to przeraża, że ktoś może pisać tak genialnie i perfekcyjnie. Jesteś niesamowita, Green, nie-sa-mo-wi-ta. I nigdy nie pojmę twojego geniuszu.
    I nie mam słów. Może z wyjątkiem tych, które uważają, ze Tom i Terje to potwory, to źli ludzie. Ale Tom może się zmienić, może, ale musi tego chcieć. A z tym jego chceniem to różnie jest.
    Serio, Green, jestem pod wielkim wrażeniem, zatkało mnie i w ogóle. Czuję to opowiadanie, smutek i tęsknotę Ingrid, jej ból. I to jest tak strasznie realistyczne, że nie sposób odgonić łez. Jesteś mistrzem. Od zawsze uważałam, że nim jesteś, ale ty ciągle mnie zaskakujesz i nie wiem, jak to możliwe, ale ciągle jesteś lepsza. A mówią, ze ideału nie da się poprawić!
    Ojej, jest tyle rzeczy, które chciałabym ci napisać, ale nie wiem jak, nie mam słów, to smutne. Ale to twoja wina, tego rozdziału. Zrobiłaś mi pustkę w głowie!
    I Truls. O Truls. Dobra duszyczka, chyba jedyna osoba, która jakoś wspiera Ingrid. Niech ja wspiera dalej, bo znając ciebie, póki co Ingrid nie będzie miała lepiej :) Ale komplikuj im, bo to lubię.
    I smuty lubię.
    I to opowiadanie.
    I ciebie też.
    jesteś geniuszem.♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Idealne! Idealne pióro! Idealna historia! Idealna narracja! Jedno słowo nie może odtworzyć tego wszystkiego, ale gdybym zaczęła się rozpisywać, to zabrakłoby mi czasu i linijek. Więc tylko powiem, że uzależniłaś mnie od swojego kolejnego opowiadania i chcę być informowana o każdym nowym rozdziale na gg:1283767 albo na: http://now-you-know.blogspot.com/
    Zapraszam Cię także do siebie: http://now-you-know.blogspot.com/
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu Chryste Panie.
    Powtarza się sytuacja, w której to po fragmentach, które mi przysłałaś wiedziałam, jak fantastyczny będzie ten rozdział, a i tak czytałam z oczami jak pięciozłotówki i szczęką rozdziabiszoną zbyt mocno.
    To powala. Ty powalasz. Twój styl powala na kolana, ludzie będą klękać przez Tobą.
    To niesamowicie prawdziwa historia - pewnie dlatego tak bardzo porusza. Tom Hilde w innym wydaniu też nieco zmienia podejście do sytuacji, nastawia czytelnika na nietuzinkowy scenariusz.
    (podaruję sobie interpretacje treści, Treje - dorwę i zabiję).
    Czekam, aż dodasz i kolejny, a ja znów na pewno klęknę.

    OdpowiedzUsuń
  7. ej, to jest okropne. serio, przeczytałam to jeszcze raz i znowu wyję jak bóbr.
    Truls <3 jest tak dobrą duszyczką
    i Tom też jest, tylko hm, po prostu, zły Terje tak strasznie to poniszczył. ale ja i tak wierzę w szczęśliwe zakończenia.w coś trzeba, nie?
    Twój styl, pls.
    xo

    OdpowiedzUsuń
  8. Siemka ;) Jestem nowa. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to nagłówek. Rany jest taki artystyczny czy coś xD No i trochę mroczny.
    A wracając do opowiadania widzę skoczków albo się pomyliłam. Jeśli jednak są skoczkowie (albo skoczek) to zaraz lecę nadrabiać rozdziały, żeby być na bierząco z historią. Zapowiada się ciekawie :)
    Zapraszam też do mnie:
    http://gubiac-siebie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. 38 year old Help Desk Operator Allene Chewter, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like Catch .44 and Gaming. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Bentley Litre Le Mans Sports 'Bobtail'. Odwiedz ten link

    OdpowiedzUsuń